» Blog » KB#49: Punkt odniesienia
30-11-2013 20:33

KB#49: Punkt odniesienia

Odsłony: 149

Temat 49 Karnawału blogowego to: Polska, mieszkam w Polsce. Zgodnie z założeniem opiekunów tej edycji, Domu Pełnego Łotrów, postaram się zastanowić nad kilkoma aspektami: czy moja “polskość” coś zmienia w sposobie w jaki gram, czy determinuje wybór konkretnych systemów, czy nasze rodzime realia to przekleństwo, czy błogosławieństwo?

Punkt odniesienia

Jestem Polakiem, mam na to papier i szereg różnych zachowań… Niewątpliwie słowa piosenki Raz, dwa, trzy… są prawdziwe, ale nie jestem pewien, czy cokolwiek z nich wynika w kontekście tematu obecnego karnawału. Zdecydowana większość moich znajomych to Polacy, choć spotykam się i koresponduję czy to zawodowo, czy prywatnie z kilkoma obcokrajowcami, to żadnego z nich nie fascynują gry fabularne. Zdarzyło mi się z nimi grać w planszówki, czy karcianki, ale nigdy w rpg. Swojej znajomości języka angielskiego nie oceniam na tyle wysoko, aby zdecydować się na grę w tym języku czy to przez skype, czy na forum. Wniosek z tego dość prosty – nie znam graczy innych niż Polacy, trudno mi więc oceniać czy grają oni lepiej, gorzej, czy może inaczej. Brak mi punktu odniesienia.

Zresztą z iloma ludźmi musiałbym zagrać, aby móc wyrobić sobie miarodajną opinię? Wszak wiadomo, że jedna jaskółka wiosny nie czyni. Grywałem z kumplami zgodnie z zasadami, wpatrując się uważnie w kostuchy, innym razem zupełnie “zapominaliśmy” o mechanice, a były to te same osoby. Korzystaliśmy z różnych mechanik i settingów, fakt dominuje fantasy, ale sam lubię taką konwencję, więc cóż w tym dziwnego? Nie jestem w stanie określić, czy Polacy grają specyficznie, czy są nastawieni na konkretne systemy, bo grają pewnie w to, co mogą kupić.

Analogicznie sytuacja wygląda w sieci, gdzie wiele osób podnosi lament, że w naszym kraju to tylko chamstwo, “hejt” i “trolling”. A na stronach w innych językach, to przepraszam jest inaczej? Jeśli tak to dlaczego mówimy akurat “hejt”, z językiem ojczystym mi się to słowo jakoś nie kojarzy.

Co by jednak nie mówić gry fabularne to moje hobby, poświęcam im sporo czasu, dają mi frajdę i odpoczynek, a grywam wyłącznie z Polakami, więc siłą rzeczy widać, że nie cierpię z tego powodu.

Bieda

Czynnik ekonomiczny sporo zmienia. Jasne, że dotyka on nie tylko Polski, a wielu innych krajów, ale znacznie różni nas od Niemców, czy Francuzów, o Anglikach nawet nie wspominając. RPG to rozrywka, a nie potrzeba którą musimy zaspokoić w pierwszej kolejności. Podręcznik w Anglii i w Polsce kosztuje tyle samo, tylko pensja różni się kilkakrotnie. Sprzedanie tysiąca podręczników to w naszym kraju niewątpliwy sukces, za granicą trzeba się zastanowić, czy lepiej nie puścić na rynek czegoś komercyjnego, na czym się po prostu zarobi.

Odrębna kwestia to że podręczniki w języku polskim wydawca musi sprzedać u nas w kraju, albo oddać na makulaturę. Anglicy, czy Amerykanie nie mają tego problemu, oni zbyt znajdą na całym świecie (choć pewnie nie na taką skalę). Niemcy mają dwukrotnie większą populację, a do kompletu zasobniejsze portfele. Na pociechę zawsze można powiedzieć, że nie jest tak źle, bo co mają powiedzieć Węgrzy, czy Czesi?

Odrębność językowa i bieda skazuje erpegowców w naszym kraju na dużo mniejszy wybór podręczników, co może powodować, że zostajemy w tyle jeśli chodzi o nowe, ciekawe produkty. Warhammer 3 to dla większości znanych mi graczy jakaś planszówka, a o Edge of Empire coś tam słyszeli, albo i nie. Jasne, że można sobie kupić stertę podręczników angielskojęzycznych, tylko tak z ręką na sercu z iloma z nich zapoznają się gracze? Dlaczego oprócz tego, że przygotowuję się do prowadzenia sesji mam poświęcić kilka godzin na tłumaczenie mechaniki?

A to Polska właśnie

W naszej “polskości” znajduję też sporo plusów, a jednym z największych z nich jest nasza bogata i bardzo ciekawa historia. Lubię grać w polskich realiach historycznych, tych bardziej współczesnych i tych odległych, dobrze się w nich czuję. Gdy prowadziłem Solomona Kane, najlepiej czułem się gdy gracze wkroczyli na ziemie Rzeczpospolitej, ba, gdy grałem, moja postać była polskim księdzem. Jakiś czas temu zacząłem u Trikiego kampanię rozgrywającą się na ociekającym nadnaturalami XII wiecznym Śląsku i nie mogę doczekać się kontynuacji. Wybiegając nieco w przyszłość, czekam na sesję żołnierzami wyklętymi u Smartfoxa.

Uwielbiam scenariusze w polskich realiach, jedna z moich ulubionych przygód ever to zamieszczony w Sześciostrzałowcu Rotmistrz, autorstwa Dracha. Choć osobiście zdecydowanie wolę fantasy i jeśli już nie średniowiecze, to powiedzmy nasz XVII wiek, to dobrych scenariuszy z tego okresu ze świecą szukać. Oczywiście są Dzikie Pola i całkiem sporo materiałów do nich, ale to – z całym szacunkiem dla autorów – system dla fanów historii, a nie dla graczy.

Nasz polskość w rozumieniu historycznym i mentalnym, ma też sporą wadę – jest bardzo hermetyczna. Myślę, że nawet abstrahując od znajomości historii trudno byłoby wytłumaczyć Amerykaninowi specyficzną poprawność polityczną we wspomnianych Dzikich Polach, albo Anglikowi konieczność wybuchu kolejnego powstania i dumę z jego przegrania. Zatem nawet jeśli doczekamy się kiedyś fajnych erpegowych produktów opartych na naszej historii, rozejdą się zapewne w oszałamiającym nakładzie kilkuset egzemplarzy.

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.